– 9 maja 2023 r.
Dialog, który trwa…
Wczoraj w wyniku wewnętrznej potrzeby, myśli
skierowały mnie w stronę Grzegorza Łatuszyńskiego. Najpierw jednak
zastanawiałem się nad fenomenem agawy, tejże rośliny symboliczny żywot, stał
się dla Poety tak wyrazistym, że umieścił ją w nazwie swojej Oficyny. Żywot agawy-rośliny – a przecież
uświadamiamy sobie niektóre rzeczy w przeróżnych momentach, niezależnie od nas
samych – zobrazował mi pasmo ostatnich sukcesów, jakże trudnego życia Pana
Grzegorza. Powiada się… że agawa kwitnie przez ostatnie dwa miesiące, i umiera…
Powstał krótki, dedykowany Jemu wiersz… A że dziwne bywają sploty natchnień, i
jakże symboliczne, dopiero dziś uzmysłowiłem sobie, że gdyby żył, obchodziłby
własne urodziny. Najwidoczniej nasz dialog trwać nie przestaje…
– 29 września
2023 r.
MITY. Opowieść nie tylko o Kresach
Szanowni Państwo, wszystko wskazuje na to,
że moja nowa książka wkrótce się ukaże!
MITY to koherentna struktura wierszy i odautorskich „przypisów” – co
charakteryzuje ten tom – gdzie „mitologia” pełni rodzaj klucza do opowieści o
Kresach, z wieloznacznymi dygresjami. Tak i słowo „mityczny”, w moich
rozważaniach, przybiera odcień: ważny-niezbędny-fundamentalny, a pierwszy
wiersz dedykuję Karolowi Szymanowskiemu, którego Mity op. 30., należą do arcydzieł bliskich mojemu sercu.
W swoich tekstach wspominam, m.in.: Karola
Szymanowskiego, Zygmunta Rumla, Władysława Sebyłę, Władysława Tatarkiewicza,
Aleksandra Gierymskiego, Samuela Zborowskiego, Konfederatów Barskich,
Witkacego, Brunona Schulza, Zygmunta Biluchowskiego, Floriana Czarnyszewicza,
Antoniego Malczewskiego, Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego, Henryka
Sienkiewicza, Kazimierza Wierzyńskiego, Jana Lechonia, Tadeusza Czackiego,
Wincentego Pola, Zbigniewa Herberta, Stańczyka, Wernyhorę, Wandę Wiłkomirską,
Teodora Axentowicza, Grzegorza Łatuszyńskiego... Ale przecież, i w
uzasadnionych kontekstach, Arnolda Böcklina i wielu innych, niepoznanych… Są
wiersze i teksty poświęcone Konfederatom Barskim, Powstaniom
narodowowyzwoleńczym, Zbrodni Wołyńskiej, Zbrodni Katyńskiej, Zesłańcom
syberyjskim… Wątkom i toposom, którym „tu”, poprzez wymienianie z kolejna, nie
zamierzam umniejszać, a wedle mego uznania zasługiwały na wieczne zatrzymanie
się w wierszu.
Kilka wybranych utworów z tomu MITY miało
już swoją premierę w portalu Pisarze.pl. Kilka wypowiedziałem podczas spotkania
w Bibliotece m.st. Warszawy, promując tom Zimno
nadchodzi: W stronę pytań ostatecznych.
Wierzę, że moi wierni i nowi Czytelnicy odnajdą powód, by
sięgnąć po tę książkę, docenią „osobny” sposób poetycko-prozatorskiej narracji,
a treści zawarte w przekazie przetrwają próbę czasu…
– 9 października
2023 r.
Niejako
następstwem Zimno nadchodzi jest moja
kolejna książka MITY; jest to
opowieść (nie tylko) o Kresach Rzeczypospolitej, wielokulturowym tyglu
talentów, ale przecież krainie doświadczonej tragedią zaborów, wojen, zbrodni
ludobójstwa, kataklizmami totalitaryzmów: faszyzmu i komunizmu. Tam też,
jakby na przekór szaleństwom ideologii wykluwało się piękno i dobro, harmonia –
jawią się Kresy, jako miejsce samorodnych diamentów – artystów, literatów,
ludzi nauki, społeczników, bogate kolorytem swoistych charakterów, tradycji,
zwykłych-niezwykłych postaci… owej Atlantydy, bezpowrotnie utraconej, jednak
wciąż istniejącej siłą swojego Mitu, dziedzictwa kulturowego. Promieniejącego
światła.
– 26 listopada
2023
Po tylu latach obcowania z muzyką Szymanowskiego
wciąż mi jest za mało. To Źródło nigdy nie wysycha... Gdyby nie ono, nie
powstałyby moje MITY – nowa książka. Przenikanie? – Nie, nie mam na to słowa...
– 24 lutego 2024
r.
Zapowiadana przeze mnie wielokrotnie książka
poetycko-prozatorska MITY nabiera
rumieńców, znaczy to, że prace redakcyjne trwają, niedługo spodziewam się
otrzymać skład do wglądu. Jest to tom ważny dla mnie, pragnę, aby cieszył się
poczytnością, nie tyle z powodu autorskiego zadowolenia, lecz z uwagi na tematy
poruszane w wierszach i przypisach. Dziś przypomniałem sobie notatkę, którą
poczyniłem 5 października 2023 roku, zastanawiając się nad fenomenem światów
kompozycji Karola Szymanowskiego, którego przecież Mity. Trzy poematy na skrzypce i fortepian op. 30 – są leitmotivem
mego tomu. Oto ten tekst:
Cóż ma wspólnego, a może powiem, co
napoczęła we mnie ta kompozycja, to przecież „ziemskie” doświadczenie Mitów Szymanowskiego, w arcypoetyckim
wykonaniu Wandy Wiłkomirskiej, dowiecie się Państwo z mojej nowej książki... I
znów nieco egoistycznie dodam – podarowałem sobie bezcenny czas bytując w
świecie, którego „nie ma”, i „jest”. Paradoks...? Że Witold Lutosławski podjął
się komponowania usłyszawszy III Symfonię Mistrza z Tymoszówki, wiemy, a że to
przecież Młoda Polska... to się nie dziwimy, że tygiel talentów, jakich nie
było wcześniej i już nie będzie, o tym zdajemy się przekonywać, więc nie
dziwcie się, że w wir wciągnięty, poddawać się jemu muszę, i całymi swoimi
zmysłami podążać nie przestaję... Miłość do historii, a powiem inaczej, podziw
dla Indywidualności, których „nie ma”, a uczestniczą w duchowym życiu
niejednego z czytających ten tekst, skłania mnie do podążania tym tropem.
Pisania o Mitach, językiem barw, refleksów, prawd... A Szymanowski niczym
Charon przewodzi i przewozi mnie do... Kresów Rzeczypospolitej... Tam tyle
głosów, polifonia najbogatsza wciąż brzmi, i nakazuje: SŁUCHAĆ!
- 9 kwietnia 2024 r.
11 kwietnia 1940 roku pod Charkowem enkawudziści zamordowali
Władysława Sebyłę, wybitnego polskiego poetę, który dziś w zbiorowej pamięci praktycznie
nie istnieje. Wyrazem mojej niezgody na taki stan rzeczy są wiersze Jemu
dedykowane, które także znajdziecie w tomie MITY.
– 12 kwietnia 2024 r.
Niobe jako... Polska
Dopowiadając wątek fotografii okładkowej,
dlaczego tak ważna i kluczowa jest właśnie owa (cierpiąca w skale – i stale)
Niobe. Jest dla mnie głęboko przetworzonym w sercu symbolem bezsilności
w bezgranicznym cierpieniu, aż do zastygnięcia w skale. Wobec okrucieństwa,
jakie wyrządzono Narodowi polskiemu. „Niobe – w greckiej mitologii królowa Teb,
której dzieci zamordowano. Zrozpaczoną matkę Zeus zamienił w płaczącą skałę” –
głosi przypis pod jednym z wierszy w tomie. Zamordowanymi dziećmi Niobe, są –
wedle mojej narracji – polskie ofiary katów carskich, potem sowieckich. Ona –
Niobe w cierpieniu skamieniała, tak niewyobrażalnie bolesnych doznając krzywd…
To metafora istotna, poprzez symbolikę pomordowanych na wschodzie Polaków, nie
tylko tych zamieszkujących Kresy. Od tego obrazu zaczął się mój tom, ten obraz
jest kluczem. Cała książka powstała po to, aby, jak nakreśliłem przedmową:
„MITY, stały się faktem. Otwarły się, jak księga…”. By właśnie Kresy nie stały
się dla przyszłych pokoleń samym mitem, czymś „zbędnym”, a fundamentem
Polskości… kolebką kultury, nauki, postaw mężnych, dobra, honoru, pracowitości,
szlachetności, nie, jak to wmawiają postępowcy, ignoranci i nieuki:
„zaściankiem”. Kresy mityczne, jednak fundamentalne dla utrzymania ducha
narodowego. Mityczne, jak dawni bogowie greccy, jednak realne, poprzez wagę dla
kultury polskiej, dla naszej historii. Wszak mieliśmy, nie bez powodu nazywane
Wołyńskimi Atenami Liceum Krzemienieckie. Nasi poprzednicy widzieli te
antyczno-kresowe konotacje już dużo wcześniej. Te nawiązania są dla mnie silnie
widoczne, i stanowią strukturę i oś całego tomu.
– 15 kwietnia 2024 r.
Jeszcze o
samej okładce
Wykonanie okładki, co prawda wedle mojego
projektu, ale artystycznie i co najistotniejsze twórczo rozwiniętego
zawdzięczamy Panu Jackowi Świderskiemu. Bardzo sugestywnie jawią się
obie postacie Niobe (bo na rewersie jest druga), lecz ta z pierwszej strony
okładki przykuwa uwagę, jakby wychodząc na widza spoza kadru. W samym
egzemplarzu książki (inaczej niż na zdjęciu promocyjnym) efekt ten jest jeszcze
wyrazistszy, nie widać bowiem ujęcia podstawy rzeźby. To szczegół, ale
niezwykle istotny. Bowiem nie widząc jej, koncentrujemy się na samym przekazie,
natomiast omija nas świadomość, że mamy do czynienia z obiektem muzealnym. Ta
postać, to już nie jest obiekt, a Niobe z mojej książki. Brawa dla Grafika!
|
Na okładce wykorzystano zdjęcie rzeźby nieznanego autora Głowa
Niobe; fotografia ze Zbiorów Cyfrowych Muzeum Narodowego w
Warszawie, numer identyfikacyjny NB 11 MNW |
– 22 kwietnia 2024
r.
O książce –
trochę, bo przecież nie o publikację wybranego wiersza mi chodzi, na tej
konkretnej stronie autorskiej, choć to byłoby najprostsze: podsunąć wiersz, i
zostawić czytelnika, niech sobie z nim radzi (jeśli w ogóle ktoś tu zagląda). Poza
tym „na to” – na przeczytanie utworu poetyckiego – trzeba sobie „zasłużyć”
kupując książkę, bo tę opowieść – MITY, trzeba poznać w całości, czytając
wiersze i przypisy, miejscami są to metateksty, a sądzę, że na jeden wiersz,
jeden dzień to jednak za mało, zdecydowanie za mało. Bo jeśli czytelnik chwyci
przynętę, to utonie w niezliczonych wątkach, czy to buszując w Internecie, w
muzealnych zbiorach, archiwach, repozytoriach, jak piszący te słowa. Bądź,
czytelniku, przygotowanym na „podróże” wielokierunkowe , „podróże” do granic
swoistego poznania, do granic własnej wiedzy, swojej świadomości, przy jakże
ludzkiej nieświadomości przecież. Z góry uprzedzam, że nie dam się wpędzić
(choć, co ja tam mogę) w zaszufladkowanie tematyczne, bo jeśli Kresy, to nie
tylko martyrologia (choć jakżeby nie), a jeśli sztuka, to przecież nie tylko
muzyka, poetyka, malarstwo, jeśli nauka, to nie tylko życiorysy, postaci…
środowiska, skupiska ludzkie, jeśli bogactwo, to i bieda, i architektura –
życie… Te wiersze są jedynie podszeptem do własnych poszukiwań (i to z
perspektywą na kilka pokoleń). Stąd tzw. przypisy, bo nie ma obowiązku Jan
Kowalski, urodzony w roku 2080 znać nazwisk dziś powszechnie kojarzonych, lub
znanych zaledwie wybranym, a przy postępującej, lubo ideowo ukierunkowywanej amnezji,
to więcej niż pewne, że takowej wiedzy posiadać nie będzie.
Zatem, Szanowny, Ty, który mnie czytasz, lub czytał będziesz: fakt, iż napisałem, że twórczość Szymanowskiego przyczyniła się do powstania mojego tomu, oczywiście nie znaczy, że życzyłbym sobie opracowania audycji radiowej z deklamacjami wierszy z cytatami muzycznymi Mistrza w tle. Nic bliższego kiczu, nie mógłbym tobie odradzić. Otóż wyobraź sobie zaistniała jakowaś iskra, jakiś to przyczynek, że splotły się organizmy moich utworów, z mitem „świata” Szymanowskiego, lecz ani to zasada ani, nie daj Boże, maniera. Ot, iskra zaledwie. Ktoś powie (złośliwy – dodam), dlaczego
wybitne postaci są obiektami moich twórczych refleksji w tomie? A widocznie brakowało mi takowej nuty refleksji w publicznym dyskursie. Ale rozczarowany będzie ów złośliwiec, ponieważ, jak już wspominałem pod słowem „niepoznany” widnieje tysiące („tygiel istnień”) postaci, których żywoty składały się na bogactwo kulturowe Kresów Rzeczypospolitej, nie tylko samych Kresów, a społeczności I i II Rzeczypospolitej przepływających przez tak zwane kresy. Co jeszcze, żeby
nie zniechęcić: na pewno trzeba kochać historię Polski, by w ogóle sięgnąć po moją książkę (by uniknąć patosu nie dodam: „kochać dawną Polskę”, choć tam, gdzie szczerość – patos nigdy nie razi, wręcz jest wskazany), trzeba kochać poetów, artystów, co tu dużo pisać, trzeba chcieć wczytać się w charakter minionych czasów, trzeba czuć potrzebę dialogu z ludźmi, których już nie ma, a wciąż są ważni, ich losy inspirują i wołają (mimo zalegającej ciszy, a panoszącej się głupoty) o pamięć, nie tylko w zakresie dzieła literackiego, ale poszczególnych losów – niedokończonych historii. A tych, którym tematy poruszane w moich MITACH wydają się bliskie, lub zaintryguje sposób narracji
spajający mit grecki z „Atlantydą” kresową, lub tych którzy, w mniejszym lub większym stopniu są znawcami podjętych w książce tematów, pragnąłbym zaprosić do rozważań, nad historią jakże powiązaną z dniem dzisiejszym… Bo przecież napisałem MITY teraz, w tej konkretnej rzeczywistości… I to się czuje, czytając.
Dlaczego w ogóle skreśliłem powyższy tekst, bo nie spodziewam się opracowań recenzenckich. Z prostego powodu: nie mam znajomości, a prosić o „recki” nie zamierzam.
- 27 kwietnia 2024 r.
Thomas Stearns Eliot (1888–1965) – poeta anglo-amerykański, zastrzegł w sobie właściwy sposób:„Najokrutniejszy miesiąc to kwiecień” („Ziemia jałowa”, 1922), a od tych słów, jakże wymownych, snują rozważania wszelkiej maści teoretycy, powołując się na ów poetycki „zamysł”. Jedni odnajdują znamiona Męki Pańskiej, inni ulotność piękna… Groteskowość przemijania… Co sam Autor zaznacza w kolejnych wersach? „Wywodzi z nieżywej ziemi łodygi bzu, miesza pamięć i pożądanie, podnieca gnuśne korzenie sypiąc ciepły deszcz”. Rodzimi znów dopatrują się kontynuacji myśli poety w twórczości Różewicza… Tak oto frazy najwybitniejszych łamią umysły poślednich poszukiwaczy przez kolejne pokolenia, a wiersz…? Jak był tak i będzie wytworem nie do okiełznania…
Wszak (i to już moja konstatacja) Katyń, Smoleńsk - kwietniowe mrożą sny...
- 7 czerwca 2024 r.
Całkiem spore
grono osób, które czyta moje książki, jest dla mnie bardzo ważne, a są wśród
nich i tacy, którzy smakując każde słowo, wczytują się w ich „ukryte”
znaczenia. To szczególny rodzaj poruszania się w tej materii, jakby… po
znajomych szlakach, prowadzących wszak od różnych domostw. W czasie
postępującej erozji pamięci, pozostawiając dla potomnych kapsułkę przypomnienia
w postaci tej niepokaźnej książki naiwnie pragnę, aby każdy, no może to nazbyt
wygórowane pragnienie, tak więc, aby ktoś, kto zetknie się z jej treścią,
znalazł swoją drogę do odkrywania postaci, które wspominam. Nie tragizując
zbytnio, mam nadzieję, że ów Kowalski z 2080 roku, wspomni Władysława Sebyłę, i
wielu innych, których pominąłem, a powinienem przywołać, których losy łączą się
w jednym słowie MITY, odszuka, kim byli, i co wnieśli do polskiej kultury, tożsamości,
oczywiście, jeśli istniał będzie jeszcze świat, i Internet, w którym niemało
można dziś odnaleźć, mimo szkaradzieństw i wysypisk zalegających w zetabajtach
danych.
- 22 czerwca 2024 r. (kilka refleksji o książce,
nad którą obecnie pracuję)
Moja nowa książka to zbiór wierszy i
próz (nie Prus). Co jakiś czas o niej napomykam – wszak teraz MITY!!! – Panie i Panowie – MITY! Ale jeszcze odrobinę: ostatnio dodałem dwa
nowe opowiadania. Co niektórym zdradziłem tylko ich tytuły. Bardzo się
spodobały. Bo też i znaczenie mają ogromne, stanowią jakby najmniejszą, czasem
„samodzielną”, ale właśnie z tysiącami odniesień, formę. Ba, przecież tytuły
niekiedy bywają dosłownością, też i świadectwem odwagi autora (bo tak to trzeba
nazwać). Czasem celową zmyłką; te bywają naprawdę ciekawe, choć to zgrany
zabieg. Ale do rzeczy: jedno, naprawdę „króciutkie”
opowiadanie (innych nie piszę, na razie) tytułem odnosi się do kilkutomowej
powieści pewnego noblisty (to niezbędne przywołanie naddaje treści, nie muszę
pisać wprowadzenia na kilkanaście stron, a czytelnik przywraca w mgnieniu oka
setki obrazów z własnej pamięci, przymierzając je, niczym klocki, do „tu o
teraz"), kolejne – a przypomnę, że to książka, z założenia, satyryczna,
choć z dzisiejszą „satyrą” nie ma nic wspólnego! – nawiązuje do tematu
współczesnej kinematografii (nie powiem, w jaki sposób, bo zdradzę klucz). Z tą
satyrycznością, moi nieliczni, wczytujący się w moje refleksje, to jedynie
wybieg, bowiem jest „to” (moja książka) mikstura wykraczająca poza gatunek, a
mówiąc wprost, więcej w niej tragizmu niźli „śmichu”. To także wiersze
ale i, pełniące rodzaj antraktu pomiędzy tymiż, powiastki filozoficzne… Pst!
Ale po co zdradzać treści, i, co już się zdarzało, odkrywać karty przed
„innymi”, a niech sobie sami koncepcje na książki wymyślają… Ja tylko, że użyję
wędkarskiej gwary: zanęcam. Że książka należy do „niepoprawnych
politycznie” (innych zresztą nie piszę), a nie mam zamiaru zginać karku przed
instytucjami (co przeczy mojej naturze pisarza), nie wiem, czy po raz kolejny
nie będę musiał zwrócić się o pomoc, bezpośrednio do Czytelników. Przecież
zdarzało się, że niektóre moje poprzednie publikacje, począwszy od pierwszej,
takowe wsparcie otrzymywały, a to potężny certyfikat.
Cdn.
- 23 czerwca 2024 r.
Z niedowierzaniem pięknu, chłonąc początek lata wykładam książkę na rozgrzany stół, niemalże natychmiast uświadamiając sobie, że miliony osób, właśnie w tej sekundzie mają miliony lepszych powodów, by cieszyć się tym – szczególnym dniem, bliskimi, słońcem, wodą... (horror wojny, jest obecny zawsze, od niego nie da się ujść w fantazmaty). Mimo to, będąc wdzięcznym swojemu ojcu, za dar życia, wykładam i przed Nim, tych 70 stron, z wyrazistą, zwłaszcza w południowym skwarze, czarną czcionką wtłoczoną w jaskrawo-biały papier. Czytam kolejne wiersze, a za każdym razem inaczej, przeglądam moje notatki, ze świadomością także jego szczególnej "obecności". Może już nawet nie czytam, a rozpatruję (sam siebie), równolegle wspominając czas, kiedy ciepło otulało mnie jak dziś, a przecież taka sama cisza, jak parawan, oddzielała mnie od reszty świata. Czepiam się tego momentu, jak spragniony...
|
|
Przecież to świat konsumpcyjny, kosmopolityczny... Kogo zainteresuje taka literatura, typowo polska, jak pana?..., indagował redaktor prowadzący spotkanie. Chyba dziś odpowiedziałbym: mało mnie to obchodzi. Jeśli ktoś będzie musiał o nas pamiętać, tak i ja muszę pamiętać o tamtych, opisanych w MITACH. Że mało kogo będzie to interesować? Nie w tym pokoleniu, to w następnym, ale będzie, tego jestem pewien. Znajdzie się taki ktoś, jak ja, kto sięgnie po... nasze czasy. Bo uzna, że musi zapamiętać, zapieczętować, dopełnić, albo napocząć opowieść (zależnie, kto będzie pisał). Czuję, że to mój obowiązek, i mam głęboką satysfakcję, że mimo przeciwności, a zdarza się i podłości, głupoty ludzi, którzy, po prostu, życzą mi źle, lub nie chcą, aby ktokolwiek o mnie, jako pisarzu, usłyszał, udaje mi się ten obowiązek spełniać.
Dzień Ojca, aż wstyd się przyznać, ale nie jestem chyba w tym osamotniony, zacząłem doceniać, kiedy sam nim zostałem. A dziś... kiedy jest za późno, wypisuję zdania, ni to do siebie samego, ni do Niego właśnie...
Do zobaczenia, kiedyś! Tato.